Przedsiębiorcy zalegali z wypłatami dla 46 tys. pracowników kontrolowanych zakładów; w analogicznym okresie roku ubiegłego pieniędzy nie otrzymało w terminie 23 tys. zatrudnionych. Zaległości płacowe sięgnęły 68 mln zł.

– Wzrost liczby przypadków niewypłacania pensji jest z pewnością oznaką kryzysu. Najwięcej negatywnych przypadków wstrzymywania wypłaty Państwowa Inspekcja Pracy odnotowała w firmach działających w branży handlowej, przetwórstwie i budownictwie. Nie oznacza to jednak, że pracodawcy z tych sektorów najgorzej sobie radzą w kryzysie, tradycyjnie bowiem od lat mają kłopoty z terminową realizacją zobowiązań wobec zatrudnianych – mówi Tadeusz Jan Zając, główny inspektor pracy.

Zaległości dotyczą zarówno wypłat podstawowego wynagrodzenia za pracę, jak i dodatkowych świadczeń, np. tych z tytułu pracy w nadgodzinach, ekwiwalentów itp. W porównaniu z I kwartałem tego roku znacząco wzrosła kwota zaległości przypadająca na jednego pracownika. W I kwartale wyniosła ona 1057 zł, a na koniec czerwca przeciętny dług wobec zatrudnionego wyniósł już 1361 zł.

Nieterminowe przekazanie wypłaty jest wykroczeniem. Pracodawca może być ukarany mandatem do 2 tys. zł, a w przypadku recydywy kwota grzywny nałożonej przez inspektora może sięgnąć 5 tys. zł. Jeżeli inspektor stwierdzi zatrzymywanie wynagrodzeń w rażący sposób, sprawy będą kierowane do sądów grodzkich, które mogą ukarać nieuczciwego pracodawcę grzywną do 30 tys. zł. W I półroczu tego roku mandaty za niewypłacanie wynagrodzeń wystawiono w 4408 przypadkach, a tysiąc spraw skierowano do sądów.

Inspektorzy nie zawsze sięgają po sankcje. W niektórych przypadkach ich działania ograniczają się do zastosowania środków wychowawczych. Dzieje się tak, gdy zwłoka ma charakter chwilowy i nie wynika ze złej woli przedsiębiorcy.