Świadczący wtedy pracę od 22 do 6 wykonują obowiązki faktycznie przez siedem, a nie osiem godzin. Nie wypracują więc obowiązującego ich w okresie rozliczeniowym wymiaru czasu pracy. Za tę niedopracowaną godzinę szef musi ich wynagrodzić jak za przestój.
Pracodawcy mogą zatem mieć problem z dobą pracowniczą. Zgodnie z art. 128 § 3 pkt 1 k.p. są nią kolejne godziny, poczynając od tej, w której podwładny rozpoczyna pracę zgodnie z obowiązującym go rozkładem. Doba pracownicza obejmuje zawsze 24 kolejne godziny. Dotyczy to także tej, podczas której zmienia się czas letni na zimowy czy odwrotnie.
Przy przejściu zegarowej zimy na lato doba pracownicza, która rozpoczyna się o 8 w ostatnim dniu czasu zimowego, trwa do 9 dnia następnego. Kolejna praca może rozpocząć się nie wcześniej niż następnego dnia o 9, wtedy upłyną kolejne 24 godziny. W tak określonych dobach pracownik powinien mieć zapewnione co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku.
Według GIP przesuwanie zegarów nie zmienia sposobu liczenia wymiaru czasu pracy obowiązującego w okresie rozliczeniowym. Ustala się go zgodnie z art. 130 k.p. Ponadto w siedmiu kolejnych dniach, poczynając od pierwszego dnia okresu rozliczeniowego, szef ma zapewnić pracownikowi co najmniej 35-godzinny odpoczynek tygodniowy.
Z kolei przy zmianie czasu letniego na zimowy, który w tym roku przypadnie 25 października, na nocnej zmianie podwładny będzie w firmie o godzinę dłużej. Przysługuje mu za to wynagrodzenie z dodatkiem za pracę w nadgodzinach z tytułu przekroczenia normy dobowej.