Nietrudno się domyślić, że większość firm obierze ten wskaźnik na poziomie 0 proc. Zanim się to jednak stanie, wszystkie muszą przejść podobną procedurę. Dotyczy to zatrudniających ponad 50 osób i prowadzących działalność gospodarczą.

Wymogi takie narzuca [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=72892]ustawa z 16 grudnia 1994 r. o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu przeciętnych wynagrodzeń u przedsiębiorców (DzU z 1995 r., nr 1, poz. 2 ze zm.)[/link].

Dodatkowo u przedsiębiorcy musi działać zakładowa organizacja związkowa. Z nią bowiem pracodawca musi toczyć rozmowy zmierzające do ustalenia tego parametru. Przyjmuje się, że zakład bez zakładowej organizacji związkowej nie ma obowiązku jego określania, choćby angażował ponad 50 pracowników. W szczególności nie musi on negocjować wskaźnika wzrostu przeciętnej płacy w firmie z przedstawicielem załogi.

Przedsiębiorca zatrudniający ponad 50 osób, u którego działa zakładowa organizacja związkowa, już na początku powinien z nią rozmawiać na ten temat. Partnerzy kierują się przy tym nie tylko żądaniami związku czy zatrudnionych, ale też możliwościami finansowymi firmy i oficjalnymi wskaźnikami (tegoroczny maksymalny wzrostu średniej płacy to 8 proc.).

Jeśli strony nie potrafią się dogadać, spisując do końca lutego porozumienie w tej sprawie, pracodawca działa samodzielnie. Sam wyznacza wskaźnik podniesienia u siebie średniego wynagrodzenia do 10 marca i do tej też daty obwieszcza go pracownikom. Czyni to w sposób zwyczajowo przyjęty, np. wywieszając na tablicy ogłoszeń, przez firmowy radiowęzeł lub intranet czy doręczając oddzielnie każdemu podwładnemu.

Przyjęcie w ten sposób nie znaczy wcale, że każdemu pracownikowi pensja wzrośnie właśnie o tyle. Chodzi o indeks przeciętnych podwyżek. Jeden dostanie zatem więcej, drugi mniej, a trzeci nic, i nie mogą z tego tytułu rościć sobie żadnych pretensji.