Czytelnik napisał, że coraz więcej mówi się o zastępowaniu umów o pracę umowami-zleceniami. On tymczasem spotkał się z opinią, że po przekroczeniu kwoty 50 tys. zł z tytułu umów-zleceń zostaje się vatowcem i należy płacić ten podatek. Pytał, jaka powinna być treść takiej umowy, by podlegała ona bądź nie podlegała [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=172827]VAT[/link].
– [b]Jak sprawa wygląda na przełomie lat, to znaczy: co się dzieje w następnym roku, jeżeli w poprzednim przekroczymy kwotę 50 tys. zł? Czy w ogóle należy się obawiać zawierania umów-zleceń zamiast umów o pracę?[/b] – zastanawia się czytelnik.
[srodtytul]Limit na cały rok[/srodtytul]
Limit 50 tys. zł, o którym pisze czytelnik, odnosi się do każdej osoby i firmy wykonującej czynności opodatkowane VAT. Czy wykonywanie zleceń jest czynnością podlegającą opodatkowaniu VAT?
Zasadniczo tak (o wyjątku piszemy dalej), tak więc każdy, kto zaczyna realizować umowy-zlecenia, powinien się liczyć z tym, że po przekroczeniu limitu obrotów 50 tys. zł (nie wliczamy do niego VAT) będzie musiał wystawiać faktury VAT (uwaga: z projektu nowelizacji ustawy o VAT, nad którym aktualnie pracuje Sejm, wynika, że w 2010 r. limit wzrósłby do 100 tys. zł).
Należy przy tym pamiętać, że w pierwszym roku działalności limit liczy się w proporcji do okresu działalności gospodarczej prowadzonej w roku podatkowym. Innymi słowy, im później podatnik rozpocznie działalność, z tym mniejszej kwoty zwolnienia skorzysta. Jeśli zaczął wykonywać zlecenia w styczniu, to przysługuje mu limit 50 tys. zł, jeżeli w połowie roku – już tylko 25 tys. zł.
Oczywiście [b]do czasu, aż obroty nie przekroczą limitu (w pierwszym roku działalności – w proporcji do okresu prowadzonej działalności, w kolejnych latach – 50 tys. zł), podatnik nie musi rejestrować się jako podatnik VAT [/b]ani naliczać i płacić podatku.
Jeżeli jednak w trakcie roku jego sprzedaż przekroczy limit, wówczas już od tego momentu (a nie dopiero od następnego roku, jak sądzi czytelnik) podatnik musi naliczać VAT i odprowadzać go do urzędu skarbowego. Innymi słowy, obowiązek podatkowy powstaje z chwilą przekroczenia limitu, a opodatkowaniu podlega nadwyżka ponad tę kwotę (art. 113 ust. 5 ustawy o VAT).
Jeśli sprzedaż nie przekroczy limitu, to zwolnienie przechodzi na kolejny rok.
[srodtytul]Czasem bez zwolnienia[/srodtytul]
Gdy podatnik straci prawo do zwolnienia z VAT, ale w następnym roku jego obroty zmaleją poniżej obowiązującego limitu, wówczas w kolejnym roku będzie mógł ponownie skorzystać ze zwolnienia.
I jeszcze jedno; nie wiemy, co czytelnik chciałby robić w ramach umów-zleceń, musi jednak pamiętać, że w ogóle nie będzie mógł korzystać ze zwolnienia dla małych firm, jeżeli będzie się zajmować:
- importem towarów i usług,
- wewnątrzwspólnotowym nabyciem towarów,
- dostawą towarów, dla której podatnikiem jest ich nabywca,
- dostawą wyrobów z metali szlachetnych lub z udziałem tych metali,
- dostawą towarów opodatkowanych akcyzą (z wyjątkiem energii elektrycznej i wyrobów tytoniowych w rozumieniu przepisów o podatku akcyzowym),
- dostawą nowych środków transportu,
- dostawą terenów budowlanych oraz przeznaczonych pod zabudowę,
- świadczeniem usług: prawniczych, w zakresie doradztwa lub jubilerskich.
[srodtytul]Muszą być spełnione warunki[/srodtytul]
W zakresie opodatkowania zleceń istnieje pewien wyjątek. Otóż nie podlegają VAT umowy, które spełniają warunki wymienione w art. 15 ust. 1 pkt 3 ustawy o VAT.
Po to więc, żeby do zlecenia w ogóle nie odnosiły się przepisy o VAT (ani te dotyczące opodatkowania, ani te dotyczące zwolnienia dla małych firm), czytelnik musiałby być związany ze zlecającym „prawnymi więzami (...) co do warunków wykonywania tych czynności, wynagrodzenia i odpowiedzialności zlecającego wykonanie tych czynności wobec osób trzecich”.
Przepis – jak widać – jest bardzo skomplikowany, ale najkrócej rzecz ujmując, chodzi o to, by z umowy wynikały:
- warunki jej wykonania,
- warunki dotyczące wynagrodzenia i
- odpowiedzialność zlecającego wobec osób trzecich.
Dwa pierwsze wymogi wydają się zrozumiałe, natomiast trzeci oznacza, że to zlecający, a nie zleceniobiorca (którym byłby nasz czytelnik) będzie odpowiadać wobec osób trzecich za to, co zostało wykonane w ramach zlecenia.
Jeśli więc z umowy będzie wynikać, że to czytelnik ponosi odpowiedzialność wobec osób trzecich za to, co sam wykonał (a nie jego zleceniodawca), to takie zlecenie może być opodatkowane VAT (oczywiście przy uwzględnieniu zwolnienia dla małych firm, o którym pisaliśmy wcześniej).
[srodtytul]Bez liniowego...[/srodtytul]
Czytelnik musi też pamiętać o innych konsekwencjach podatkowych. Jeżeli bowiem miałby w ramach umów-zleceń wykonywać na rzecz swojego byłego pracodawcy to samo, czym zajmował się jako pracownik, to nie będzie mógł wybrać podatku liniowego, czyli opodatkować swojego dochodu według stawki 19 proc. (zabrania tego art. 9a ust. 3 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=80474]ustawy o podatku dochodowym[/link] od osób fizycznych). To oznacza, że pozostanie mu opodatkowanie dochodu według skali podatkowej (czyli stawek 18 proc. i 32 proc.).
Oczywiście chodzi o opodatkowanie dochodu, czyli po pomniejszeniu kosztów jego uzyskania. Wykonując zlecenia, czytelnik mógłby odliczać koszty w dużo większej wysokości niż przy wykonywaniu pracy na umowę o pracę. Zamiast bowiem kosztów rekompensujących – z założenia – tylko koszty dojazdu do pracy (w 2009 r. jest to 111,25 zł miesięcznie) czytelnik mógłby odliczać je w wysokości 20 proc. przychodu, a nawet – gdyby w grę wchodziły prawa autorskie – 50 proc. przychodu.
Jeżeli natomiast czytelnik wykonywałby zlecenia w ramach uruchomionej działalności gospodarczej (czego najprawdopodobniej nie uniknie, bo definicja działalności gospodarczej jest bardzo obszerna), to odliczałby wszystkie faktycznie poniesione wydatki, jeżeli tylko potrafiłby wykazać, że służyły one osiągnięciu przychodów lub zachowaniu albo zabezpieczeniu źródła przychodów.
[srodtytul]... i ulgi w składkach[/srodtytul]
Jeżeli czytelnik chciałby wykonywać na zlecenia to samo, czym zajmował się w pracy, to nie tylko nie mógłby korzystać z podatku liniowego, ale też z 24-miesięcznej ulgi w składkach ZUS (zabrania tego art. 18a [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=01E934F8E8C52292F23E32182E640DF4?n=1&id=184677&wid=327789]ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych[/link]).
Chyba że czytelnik skorzystałby z innego rozwiązania; założyłby zupełnie inną działalność gospodarczą, niezwiązaną z czynnościami, które wykonywał jako pracownik, i od niej płaciłby ulgowe składki. Wówczas ze zleceń na rzecz pracodawcy w ogóle nie płaciłby składek ZUS, bo byłoby to traktowane jako drugi (już dobrowolny) tytuł do ubezpieczeń w ZUS.
[ramka][b]Co na to prawo pracy[/b]
Co na taką zamianę powie inspekcja pracy? Trzeba pamiętać, że niezależnie od tego, jak obie strony nazwą łączącą je umowę, zawsze będzie to umowa o pracę, jeżeli tylko będą spełnione warunki wymienione w art. 22 § 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=AE89BF528781D2C42167CAF23691862B?id=76037]kodeksu pracy[/link]. Zawsze więc będziemy mieć do czynienia ze stosunkiem pracy, jeśli czytelnik zobowiąże się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania czytelnika za wynagrodzeniem.
Być może świadomy tych ograniczeń pracodawca w ogóle nie będzie chciał przejść z czytelnikiem na umowy-zlecenia. Może bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że gdyby w przyszłości współpraca szwankowała, to były pracownik mógłby się domagać w sądzie uznania, że tak naprawdę był zatrudniony na podstawie stosunku pracy, a nie umowy-zlecenia, i że w związku z tym przysługują mu zaległe pracownicze przywileje (urlopy, wynagrodzenie za nadgodziny itd). W takiej sytuacji szef musiałby również uregulować zaległe podatki i składki wobec fiskusa i ZUS.[/ramka]