Na takie rozwiązanie pozwala elastyczny czas pracy. Przedsiębiorca będzie mógł ułożyć grafik w następujący sposób: w poniedziałek pracownik będzie musiał przyjść do pracy na godzinę 11 i zakończy ją o godzinie 19 (praca w systemie podstawowym), a we wtorek przyjdzie na 8, a pracę zakończy o 16. Obecnie takie rozwiązanie jest niedopuszczalne. W praktyce występuje tylko ruchomy czas pracy. Pracownicy mogą przychodzić do pracy np. między 8 a 11, ale decyzja, żeby np. w poniedziałek przyjść na 11, a we wtorek na 8, należy tylko do pracownika.

[srodtytul]Dopuszczona elastyczność[/srodtytul]

Zaproponowane przez rząd rozwiązanie należy ująć w indywidualnych rozkładach czasu pracy tak, by nie naruszało prawa do dobowego (co najmniej 11-godzinnego) i tygodniowego (35-godzinnego) odpoczynku. Wcześniej jednak elastyczny czas pracy trzeba wprowadzić w układzie zbiorowym pracy albo w porozumieniu ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników.

[b]Uwaga![/b] Wniosek o indywidualny rozkład czasu pracy będzie mógł złożyć pracownik, który opiekuje się:

- dzieckiem w wieku do 14 roku życia lub

- członkiem rodziny, wymagającym osobistej opieki ze względu na stan zdrowia.

Pracodawca będzie musiał tę prośbę uwzględnić. Wyjątek, gdy nie pozwala na to rodzaj pracy lub jej organizacja.

[srodtytul]Bez stałego angażu[/srodtytul]

[b] Pakiet antykryzysowy ma obowiązywać do końca grudnia 2011 r. i w tym czasie pozwala zawierać umowy terminowe w nieskończonej liczbie pod warunkiem, że takie zatrudnienie nie przekroczy ogółem 24 miesięcy.

Jednocześnie ustawodawca zawiesił podstawową zasadę kodeksu pracy, zgodnie z którą trzecia umowa na czas określony przekształca się w bezterminową[/b], o ile przerwa między rozwiązaniem jednej a nawiązaniem kolejnej umowy terminowej nie trwała dłużej niż miesiąc (art. 25[sup]1[/sup] k.p.).

Pisaliśmy już w artykule: [link=http://www.rp.pl/artykul/4,342462_Staly_etat__Mozecie_o_nim_zapomniec_.html]„Stały etat? Możecie o nim zapomnieć”[/link], że to rozwiązanie bije w pracowników, a szczególnie w tych, którzy są o krok od stałej pracy.

Osobom, których okres drugiego terminowego zatrudnienia upłynie na chwilę przed wejściem w życie ustawy, pracodawca może odmówić umowy na czas nieokreślony, proponując kolejną, trzecią umowę na czas określony.

Ci, których terminowe zatrudnienie będzie trwało w chwili, gdy nowe przepisy wejdą w życie, też nie mają lepiej. Załóżmy, że tego dnia upłynie sześciomiesięczny okres pracy, a angaż został zawarty na 12 miesięcy. Przepisy antykryzysowe spowodują, że czas terminowego zatrudnienia takiego pracownika wydłuży się o dodatkowe 18 miesięcy (24-miesięczny limit terminowego zatrudnienia minus 6 miesięcy już przepracowanych).

[srodtytul]Sporne kwestie[/srodtytul]

Prawnicy krytykują przepisy pakietu o umowach terminowych i wytykają, że ich ograniczeniom nie podlegają umowy na czas określony zawarte przed wejściem w życie pakietu, a trwające dłużej niż do 31 grudnia 2011 r. Pytają też, co będzie z wieloletnimi umowami terminowymi, których termin rozwiązania przypada przed 31 grudnia 2011 r. Ulegną automatycznemu skróceniu do 24 miesięcy czy przekształceniu w umowy na czas nieokreślony? W pakiecie nie przewidziano żadnego rozwiązania, a to zdaniem specjalistów oznacza, że oba są możliwe.

Jest jeszcze jedna kwestia. Teoretycznie umowę bezterminową pracodawca powinien zaproponować po dwóch latach, ale jeżeli czas obowiązywania ustawy zostanie przedłużony a akt prawny nie zostanie zmieniony, to wystarczy odczekać trzy miesiące, by dwuletnią pracę zagwarantować ponownie. Z pakietu wynika bowiem, że za kolejną umowę na czas określony uważa się umowę zawartą przed upływem trzech miesięcy od rozwiązania lub wygaśnięcia poprzedniego kontraktu.

[srodtytul]Dłuższy okres rozliczeniowy[/srodtytul]

Drugie dość kontrowersyjne rozwiązanie z pakietu to 12-miesięczne okresy rozliczeniowe i układane na ten czas co najmniej dwumiesięczne grafiki czasu pracy. Pracodawcy będą mogli planować je tak, by okresy dłuższej pracy były równoważone okresami pracy krótszej lub dniami wolnymi od pracy.

Czy to oznacza, że w niektórych miesiącach zatrudniony będzie pracował po dziesięć godzin dziennie, a w innych tylko sześć? Nie. Taki przykład jest zbyt ogólny, planuje prace w nadgodzinach i w zasadzie jest dopuszczalny tylko dla systemu równoważnego. W większości przypadków, gdy jest on podstawowy, praca będzie układana np. tak, że w miesiącach, gdy koniunktura jest dobra, dni pracy będzie sześć w tygodniu, a w innych miesiącach, gdy popyt na usługi mały, tylko na trzy dni w tygodniu. Takie są ogólne zasady, które wprowadzamy w układzie zbiorowym pracy lub w porozumieniu ze związkami zawodowymi.

[b]Uwaga! [/b]Teraz większość firm planuje czas pracy na jeden, góra cztery miesiące, bo to standardowe okresy rozliczeniowe dla zatrudnionych w systemie podstawowym (praca osiem godzin dziennie i średnio 40 w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy). Grafiki na ten czas ułożyć łatwo, ale przy tak niestabilnym popycie na usługi, jaki jest teraz, trudno je realizować, bo np. w takich branżach jak usługowa nie zawsze jest praca.

Pakiet ma wyeliminować takie sytuacje, gdy w niektórych miesiącach zatrudnieni nie robią nic, a w innych pracują ponad wymiar. Koncepcja dobra, ale niestety, w praktyce może uszczuplić budżet wynagradzanych godzinowo, bo w miesiącach, w których pracy jest mniej, zarobki zmaleją, a pakiet gwarantuje tylko to, że nie spadną poniżej minimalnej płacy (1276 zł).

Pisaliśmy już „Rzeczpospolitej”, że to małe pocieszenie, a argument, że z końcem okresu rozliczeniowego wszystko się wyrówna, okaże się niesatysfakcjonujący, jeśli ktoś straci pracę, a prócz stawki godzinowej dostaje premię. Sławomir Paruch, wspólnik w kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak, uważa bowiem, że wówczas po przeliczeniu okresu rozliczeniowego za nieprzepracowany czas przysługuje wynagrodzenie jak za przestój, a ono nie obejmuje dodatków premiowych.

[srodtytul]W praktyce będą problemy[/srodtytul]

To nie wszystko. Nie ma też pewności, że zaplanowana na drugie półrocze praca będzie szła w parze z liczbą zamówień, i tu też pojawia się problem. Co bowiem zrobić, jeżeli pod koniec okresu rozliczeniowego okaże się, że ktoś nie przepracował pełnego wymiaru? Większość prawników uważa, że to gotowość do pracy, za którą płacimy zgodnie z art. 81 k.p.

Z wydłużonym okresem rozliczeniowym jest jeszcze jeden problem. Chodzi o dodatki za nadgodziny średniotygodniowe. Płaci się je bowiem pod koniec okresu rozliczeniowego, a to oznacza, że na zapłatę trzeba będzie czekać aż rok. Z normalnym wynagrodzeniem za taką pracę może być podobnie. Mimo że inspekcja pracy każe je płacić z bieżącą pensją, to niektórzy prawnicy sugerują poczekać do końca okresu rozliczeniowego.