[i][b]Odpowiada Bożena Lenart, główna specjalistka w Departamencie Prawa Pracy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej:[/b][/i]
Od 22 sierpnia br., kiedy weszła w życie [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=320785]ustawa z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców (DzU nr 125, poz. 1035)[/link], obowiązuje 24-miesięczny limit zatrudniania na umowę na czas określony. Do 20 listopada br., kiedy pracownikowi kończy się angaż, upłyną niemal trzy miesiące i tyle odejmujemy z tego pułapu.
Nieprzerwanie można go więc jeszcze zatrudnić na 21 miesięcy.
[b]Co by się stało, gdybyśmy podpisali taką umowę do końca obowiązywania pakietu, czyli do 31 grudnia 2011 r.?[/b]
Taka umowa naruszałaby ustawę, choć nie przewiduje się za to specjalnych sankcji. Tak jak przy innych naruszeniach prawa interwencję może jednak podjąć inspektor pracy. Nie wolno też wykluczyć, że pracownik niezadowolony z długoletniej, terminowej umowy złoży pozew w sądzie o ustalenie istnienia stosunku pracy na czas nieokreślony. Typową bowiem umową prawa pracy jest ta na czas nieokreślony, poprzedzona umową na okres próbny, co potwierdzają liczne wyroki Sądu Najwyższego. W konkretnej sprawie to sąd bada, dlaczego szef wybrał angaż na czas określony. Muszą bowiem istnieć konkretne i uzasadnione przyczyny, dlaczego zatrudnia w taki sposób. Z pewnością nie tłumaczy tego tylko chęć szefów ułatwienia sobie zwolnień załogi. W orzecznictwie podkreśla się, że umowa na czas określony nie może naruszać usprawiedliwionego i zgodnego interesu pracownika i pracodawcy. Ponadto nie wolno jej wymuszać na podwładnych. To przedsiębiorca ponosi ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej i nie może go przerzucać na załogę.