Wszystko za sprawą ustawy z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców. Wczoraj (30 lipca) podpisał ją prezydent.

Ma ona obowiązywać do końca grudnia 2011 r. i pozwala zawierać nieskończoną liczbę umów terminowych, pod warunkiem że takie zatrudnienie nie przekroczy ogółem 24 miesięcy.

Zarazem ustawodawca zawiesił podstawową zasadę kodeksu pracy, zgodnie z którą trzecia umowa na czas określony przekształca się w bezterminową, jeżeli przerwa między rozwiązaniem jednej a nawiązaniem kolejnej umowy terminowej nie trwała dłużej niż miesiąc (art. 25[sup]1[/sup] k. p.). Co to oznacza dla kogoś, kto pracuje obecnie na podstawie drugiej umowy na czas określony?

[srodtytul]Karty rozdaje szef[/srodtytul]

Osobom, których okres terminowego zatrudnienia upłynie na chwilę przed wejściem w życie ustawy, pracodawca może powiedzieć tak: – Drogi panie Kowalski, jeszcze do niedawna pana umowa przekształciłaby się w stałą, ale właśnie wszedł w życie pakiet antykryzysowy i na jego podstawie proponujemy panu jeszcze raz umowę na czas określony.

Ci, których terminowe zatrudnienie będzie trwało w momencie, kiedy nowe przepisy wejdą w życie, też nie mają lepiej. Załóżmy, że tego dnia minie sześciomiesięczny okres pracy, a angaż opiewa na 12 miesięcy.

Przepisy antykryzysowe spowodują, że czas terminowego zatrudnienia takiego pracownika wydłuży się o dodatkowe 18 miesięcy (24-miesięczny limit terminowego zatrudnienia minus sześć miesięcy już przepracowanych). Umowę bezterminową pracodawca powinien zaproponować po dwóch latach, ale może odczekać trzy miesiące i ponownie zagwarantować dwuletnią pracę.

– Nowe regulacje powinny uporządkować dotychczasowy bałagan, bo umowy na czas określony nie będą zawierane na tak długie okresy jak teraz. Nagminne jest przecież, że w jednej firmie zatrudnienie terminowe sięga nawet dziesięciu lat – mówi Piotr Wojciechowski, były dyrektor w Głównym Inspektoracie Pracy.

[srodtytul]Niedopracowane przepisy[/srodtytul]

– Nie liczyłbym na poprawę, bo nowe przepisy są niedopracowane – tłumaczy Sławomir Paruch, wspólnik kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak. – Przykładowo ich ograniczeniom nie podlegają umowy na czas określony zawarte przed wejściem w życie pakietu, a trwające dłużej niż do 31 grudnia 2011 r. W zakres nowych regulacji wchodzą natomiast wieloletnie umowy terminowe, których termin rozwiązania przypada przed 31 grudnia 2011 r.

Pytanie tylko, co z nimi będzie: czy ulegną automatycznemu skróceniu do 24 miesięcy czy przekształceniu w umowy na czas nieokreślony? W pakiecie nie przewidziano żadnego rozwiązania, co oznacza, że oba są możliwe – dodaje Sławomir Paruch.

Krytyki nie kryje też prof. Jerzy Wratny. – Uchylenie art. 25[sup]1[/sup] k. p. jest niekorzystne dla osób, które już mają umowy na czas określony. Ci ludzie byli o krok od stałej pracy, a co za tym idzie dłuższych okresów wypowiedzenia, i co ważniejsze – tego, że pracodawca nie będzie mógł ich zwolnić bez uzasadnienia. Przecież Trybunał Konstytucyjny potwierdził, że umowy na czas określony można wypowiadać bez podawania przyczyny. Czy właśnie to ustawodawca chce zapewnić pracownikom? – pyta profesor.

[srodtytul]Jaka pomoc[/srodtytul]

Umowy na czas określony to nie wszystko, co znajdziemy w pakiecie antykryzysowym.

Firmy, które przeżywają przejściowe trudności finansowe, otrzymają wsparcie z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych lub ze środków Funduszu Pracy na utrzymanie miejsc pracy, pod warunkiem że ich obroty spadły w stosunku do lat poprzednich o co najmniej 25 proc. Przykładowo, dopłaty z FGŚP dostanie firma, w której obniżono wymiar czasu pracy i wynagrodzenia. Fundusz Pracy sfinansuje z kolei stypendia szkoleniowe pracowników. Wszystkim przedsiębiorcom zaś poza umowami terminowymi pakiet proponuje jeszcze elastyczny czas pracy i okresy rozliczeniowe wydłużone do 12 miesięcy.

[ramka][b]Opinia[/b]

[b]Paweł Śmigielski OPZZ[/b]

Związki zawodowe postulowały zmianę art. 25[sup]1[/sup] k.p., bo rzeczywiście ten przepis od dawna nie spełnia swego zadania. Niestety, zaproponowane przez nas rozwiązania całkowicie wypaczono. Uchwalone regulacje w żaden sposób nie ograniczą patologii związanej z zawieraniem umów na czas określony, ale doprowadzą do jeszcze większej destabilizacji zatrudnienia pracowniczego. Byłoby inaczej, gdybyśmy wprowadzili stałe systemowe zmiany. Powinno z nich wynikać, że u danego pracodawcy okres terminowego zatrudnienia nie może przekraczać 18 miesięcy, a po tym czasie umowa o pracę przekształca się samoistnie w bezterminową. Niestety, jest inaczej i gorzej. Ustawodawca pozwolił zawierać umowy terminowe na dwa lata, ale nie zastrzegł żadnych sankcji dla tych, którzy nie będą przestrzegać tego obowiązku.[/ramka]

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=m.gadomska@rp.pl]m.gadomska@rp.pl[/mail]