My, Polacy, lubimy świętować, czcić i upamiętniać. Czerpiemy w tej materii pełnymi garściami z innych kultur. Jest jednak data, którą z reguły pomijamy milczeniem lub w ogóle jej nie kojarzymy. To obchodzony na całym świecie 15 października Dzień Dziecka Utraconego. Czas szczególnej refleksji i pamięci o dzieciach zmarłych przed narodzinami oraz o ich rodzinach. Data jest nieprzypadkowa – licząc umownie od 1 stycznia, właśnie w połowie października nastąpiłoby rozwiązanie. Szacuje się, że około 15 proc. wszystkich ciąż ulega poronieniu, statystycznie co czwarta kobieta w swoim życiu doświadczy przynajmniej jednego. Co więcej, cztery kobiety na tysiąc przeżywają to aż trzykrotnie.

Często nie znają swoich praw. A żałoba nie sprzyja wertowaniu przepisów czy szukaniu prawnika mogącego udzielić porady. Zwyczajowe zwracanie się do znajomych, „bo może mają kogoś, kto coś podpowie”, też z reguły nie wchodzi w grę – mało kto ma odwagę obwieścić wszem i wobec, że stracił dziecko i nie wie, co dalej ma robić.

Tym większą rolę w przełamywaniu tabu i odczarowywaniu stereotypów mogą odegrać pracodawcy. Oni często pierwsi dowiadują się o przyczynach nagłego zniknięcia zatrudnionej kobiety i jej niespodziewanie szybkiego powrotu do pracy, choć miała zostać mamą i być nieobecna dużo dłużej. Oni mogą służyć wsparciem, także w kwestii informowania o przysługujących uprawnieniach oraz procedurach, jakie muszą przejść rodzice (bo nie zapominajmy, że strata dotyka w równym stopniu ojców). Oni mogą przyznać dodatkowy urlop.

I wreszcie – to oni powinni wykazać empatię.

Zapraszam do lektury najnowszego wydania tygodnika „Kadry i płace”.

Czytaj w tygodniku: