[b]Taki wniosek płynie z wyroku Sądu Najwyższego z 17 lipca 2009 r. (I PK 26/09). [/b]

SN uznał w nim bowiem, że przy dochodzeniu roszczeń wynikających z niewykonania umowy przedwstępnej (art. 389 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=86F27ADE2102E1D67842E76D535F1BD1?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]), obejmującej zawarcie w przyszłości umowy o pracę jako umowy przyrzeczonej, do terminów przedawnienia mają zastosowanie przepisy prawa cywilnego (art. 390 § 3 k.c.), a nie przepisy prawa pracy (art. 291 § 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=B5E347C50E4D2860978BAD3D891C7A48?n=1&id=76037&wid=337521]kodeksu pracy[/link]).

[srodtytul]Dwa lata krócej [/srodtytul]

Prawo pracy nie zna instytucji umowy przedwstępnej, a więc aby formalnie zobowiązać się do zawarcia umowy o pracę, musimy sięgnąć do kodeksu cywilnego. A ten stanowi, że roszczenia z umowy przedwstępnej przedawniają się z upływem roku od dnia, w którym umowa przyrzeczona miała być zawarta. Jeśli sąd oddali żądanie zawarcia umowy przyrzeczonej, roczny termin przedawnienia płynie od dnia uprawomocnienia się orzeczenia.

Ten termin jest o dwa lata krótszy od przysługującego na podstawie kodeksu pracy. Art. 291 § 1 k.p. przewiduje bowiem, że roszczenia ze stosunku pracy ulegają przedawnieniu z upływem trzech lat od dnia, w którym roszczenie stało się wymagalne. Ale nie może być stosowany do umowy przedwstępnej. Nie jest ona przecież zawierana między pracodawcą a pracownikiem.

Taki status względem siebie jej strony zyskałyby dopiero w przyszłości. Skoro tak, nie może tu być mowy o roszczeniach ze stosunku pracy. Nie ma żadnych podstaw do uznania, że przepis prawa pracy jest szczególnym uregulowaniem w stosunku do przepisu zawartego w kodeksie cywilnym i wyłącza jego stosowanie. Zdaniem SN jest odwrotnie.

[srodtytul]Szkoda do naprawienia[/srodtytul]

SN przypomniał, że jeżeli strona zobowiązana do zawarcia umowy przyrzeczonej uchyla się od jej zawarcia, druga strona może żądać naprawienia szkody, jaką poniosła przez to, że liczyła na zawarcie umowy przyrzeczonej w zakresie tzw. ujemnego interesu umownego, co obejmuje poniesione straty (damnum emergens) i utracone korzyści (lucrum cessans). Tyle teza sądu. Tylko co ona w praktyce oznacza?

Gdy zabieramy się za dochodzenie naprawienia szkody poniesionej w wyniku niezawarcia umowy o pracę, musimy pamiętać o tym, że sąd nie przyzna nam pieniędzy, które zarobilibyśmy u potencjalnego szefa. Już wcześniej SN podkreślał, że w takiej sytuacji można domagać się naprawienia szkody polegającej na utracie wynagrodzenia uzyskiwanego w stosunku pracy, który został przez pracownika rozwiązany dlatego, że on liczył na zawarcie umowy przyrzeczonej, a nie szkody polegającej na utracie wynagrodzenia, które miał otrzymać według ustaleń umowy przyrzeczonej [b](wyrok z 6 stycznia 2009 r., I PK 117/08)[/b].

Innymi słowy chodzi o szkodę poniesioną w związku z niezawarciem umowy, a nie z jej niewykonywaniem. W efekcie dochodzenie utraconych korzyści, obok poniesionych strat, choć teoretycznie możliwe, może okazać się mało realne. SN podał jako przykład możliwych do wywalczenia kwot zarobek utracony podczas prowadzenia negocjacji albo korzyści, które zostałyby uzyskane wskutek przyjęcia innej, faktycznie odrzuconej oferty.

[ramka][b]Przykład[/b]

Pan Robert podpisał umowę przedwstępną, w której przyszły pracodawca zobowiązał się zawrzeć z nim 31 grudnia 2009 r. umowę o pracę na okres roku, licząc od 1 stycznia 2010 r., z wynagrodzeniem 3000 zł. Pan Robert wziął tydzień bezpłatnego urlopu, w czasie którego przygotowywał się do przejścia do nowej firmy.

Ponieważ do zawarcia angażu pracowniczego ostatecznie nie doszło, postanowił bronić swoich praw. Jeśli wystąpi do sądu później niż rok od planowanego podpisania umowy o pracę, niedoszły szef będzie mógł powołać się na przedawnienie roszczenia.

Dodatkowo szkoda poniesiona przez pana Roberta zamknie się prawdopodobnie w utraconej kwocie tygodniowego zarobku, w żadnym razie nie obejmie wszystkich miesięcy, na które umowa miała być zawarta, i obiecywanego wynagrodzenia.[/ramka]

[i]Autor jest asystentem sędziego w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego[/i]