Wiedzą, że mało kto zechce z nimi walczyć.

Firma oferująca masaż poszukuje Tajek, a restauracja afrykańska Murzynek. Jest jeszcze wydawnictwo wegetariańskie, które pracę redaktora powierzy tylko jaroszowi. To nie wszystko. Ostatnio głośno się zrobiło o jednej z sieci sklepów odzieżowych, która do pracy na terenie Warszawy i Łodzi poszukuje tylko świadków Jehowy. Pracodawca stawia właśnie na nich, bo... uchodzą za uczciwych. To tylko niektóre z ogłoszeń, które można znaleźć w prasie i Internecie.

[srodtytul]Trwa weryfikacja[/srodtytul]

Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego od kwietnia monitoruje ogłoszenia o pracę pod kątem równego traktowania. Raport poznamy w listopadzie.

Przepisy o dyskryminacji obowiązują już od kilku lat, ale praktyka pokazuje, że pracodawcy nie zawsze o nich pamiętają, a niektórzy łamią je świadomie. Wiedzą, że kara nie jest zatrważająca, a poza tym do sądu i tak nikt nie pójdzie. Takich wytrwałych jak Bartłomiej Trętowski, który ponad rok temu wywalczył odszkodowanie za dyskryminację ze względu na płeć, jest niewielu. Przypominam, że pracodawca, który je zapłacił, szukał do pracy tylko kobiet.

[srodtytul]W sądach cisza[/srodtytul]

– Sądy pracy nie prowadzą statystyk, ile spraw o dyskryminację w procesie rekrutacji trafia na wokandy, ale sędziowie sądów rejonowych orzekający w sporach pracowniczych potwierdzają, że w skali roku to pojedyncze przypadki – tłumaczy Katarzyna Żuchowicz, główny specjalista ds. prasowych i informacji publicznej w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

To zapewne sprawa świadomości społecznej, ale i tego, że powództwo to gra niewarta świeczki. Teoretycznie ofiara dyskryminacji może wystąpić o odszkodowanie nie niższe niż stawka minimalnego wynagrodzenia (obecnie 1276 zł) oraz o zadośćuczynienie, jeżeli z powodu dyskryminacji doznała krzywdy. Wydawałoby się, że ugrać można sporo.

Niestety, w praktyce odszkodowanie za dyskryminację w rekrutacji nie będzie zbyt wysokie, a jego wyegzekwowanie niełatwe, bo najpierw trzeba wykazać poniesioną szkodę i jej wysokość. Szukających pracy, którzy poczuli się dyskryminowani, do walki o sprawiedliwość nie zachęca nawet to, że przy roszczeniach nieprzekraczających 50 tys. zł są zwolnieni z opłat sądowych.

[srodtytul]W anonsie bez wad[/srodtytul]

Dyskryminacja w zatrudnieniu dotyczy nie tylko pracowników. Już na etapie rekrutacji trzeba pamiętać, że zatrudnionych i kandydatów do pracy trzeba traktować równo. Nie wolno ich dyskryminować w szczególności ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną. Istnieje też zakaz dyskryminacji ze względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony albo w pełnym bądź niepełnym wymiarze pracy.

Katalog kryteriów dyskryminacyjnych jest otwarty, a jednym z nich może być pominięcie w rekrutacji osób określonego wyznania lub rasy. Na tym gruncie rodzi się jednak pytanie, czy poszukiwanie Murzynów do restauracji afrykańskiej będzie dyskryminacją. Tu eksperci się wahają, bo wszystko zależy od powodów zastosowania takiego kryterium.

[ramka][b]Sławomir Paruch, Kancelaria Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak[/b]

W niektórych ogłoszeniach o pracę można wskazać wymagania różnicujące kandydatów (np. płeć), gdy będzie to uzasadnione obiektywnymi przesłankami. Jedną z nich może być także uzasadniona koncepcja prowadzonego biznesu. Dla przykładu, zasadne jest wskazanie w ogłoszeniu na stanowisko kucharza do restauracji indyjskiej wymogu znajomości kuchni tego regionu i lokalnych praktyk. Ale już restaurator zatrudniający kelnerki nie może akceptować wyłącznie kandydatek o figurach i urodzie modelek. Niekiedy czyni to jednak, wiedząc, że korzyści płynące z satysfakcji klientów przewyższają potencjalne ryzyko związane z dochodzeniem swoich praw przez odrzucone kandydatki.[/ramka]